Przyznanie się do winy Raskolnikowa zamyka ostatni właściwy rozdział powieści „Zbrodnia i kara”. Motywy , na które warto zwrócić uwagę, obecne są jednak jeszcze w epilogu – są to
Zbrodnia i kara Dostojewskiego.pdf (1.06 MB) Rozwiń Metryka. Podmiot udostępniający informację: Data utworzenia: 2020-06-04: Data publikacji: 2020-06-04:
Motywy literackie w „Procesie”. Motyw samotności –. Bohater powieści Franza Kafki jest człowiekiem samotnym i wyalienowanym ze środowiska. Jest to samotność na własne życzenie. Bankier, skupiony wyłącznie na karierze i dobrobycie materialnym, traci poczucie, że istnieją wartości wyższe – przyjaźń, miłość. Wiedzie
Jezyk Polski Zbrodnia I Kara Streszczenie Youtube . 1984 Streszczenie Lektury Youtube . Prosze Panstwa Do Gazu Streszczenie Youtube . Opracowania Lektur Szkolnych Ostatnidzwonek Pl . Https Www Senat Gov Pl Gfx Senat Userfiles Public K9 Dokumenty Druki 800 825 Pdf
Jesteś w: Ostatni dzwonek-> Zbrodnia i kara Fiodor Dostojewski - biografia Fiodor Michajłowicz Dostojewski żył w latach 1821-1881. Jego pisarstwo nie daje się łatwo zakwalifikować do jednego określonego nurtu.
Tytuł: „Zbrodnia I Kara” Autor: Fiodor Dostojewski Przełożył Czesław Jastrzębiec—Kozłowski Tytuł Oryginału: „Źpriestuplenije I Nakazanije” ZBRODNIA I KARA POWIEŚĆ W SZEŚCIU CZĘŚCIACH Z EPILOGIEM CZĘŚĆ PIERWSZA W początku lipca pod wieczór niezwykle upalnego dnia pewien młodzieniec wyszedł na ulicę ze swej
. Zbrodnia i kara – Epilog – Rozdział I Streszczenie Zbrodnia i Kara Epilog w formacie pdf, do ściągnięcia na dysk. Proces Raskolnikowa przebiegł bez większych zakłóceń. Stało się tak, ponieważ oskarżony wyjaśniał wszystko dokładnie, nie ukrywając żadnych faktów oraz nie starał się przedstawiać ich w korzystnym dla niego świetle. Przesłuchiwani świadkowie zaświadczyli, że od jakiegoś już czasu można było zauważyć u niego stany chorobowe. Nie był on w pełni władz umysłowych. Przedstawili oni również pewne okoliczności, świadczące o tym jakim był człowiekiem. Razumichin mówił o tym, że na studiach utrzymywał on chorego kolegę, a gdy on zmarł jego ojca. Uratował również dwójkę dzieci z płonącego budynku, sam ulegając poparzeniu. te okoliczności spowodowały, że wyrok nie był najcięższy. Skazano go na osiem lat katorżniczej pracy w fabrykach. Wylądował nad Irtyszem. Razem z nim w podróż tą wyruszyła Sonia. Źle zniosła to matka. Jej stan umysłowy pogorszył się. W ogóle nie pytała co się dzieje z jej synem. Miała swoją wizję wszystkiego i tego się trzymała. Martwiła się o nią Dunia i Razumichin, ale nie mogli jej pomóc. Była jeszcze świadkiem ich ślubu i cieszyła się z niego. Jednak w niedługim czasie jej ciało i umysł nie wytrzymały i zmarła. Dunia i Razumichin snuli plany, żeby uzbierać trochę kapitału i udać się na Syberię, do Rodii. Tam, jak twierdził Dymitr o wiele łatwiej robi się interesy. Były to jednak tylko plany, do których realizacji było jeszcze daleko. Co miesiąc dostawali list od Sonii, w którym skrupulatnie informowała ona o tym co się dzieje na dalekim wschodzie. Od nich otrzymywała listy zwrotne. Mogła więc przekazywać informacje Raskolnikowowi. Widywała się z nim regularnie. Nie był on początkowo z tego zadowolony. Później jednak nie mógł egzystować bez tych wizyt. Było mu obojętne co się z nim dzieje. Nie utrzymywał z nikim kontaktów, co sprawiało, że pozostali więźniowie byli do niego wrogo nastawieni. Po jakimś czasie Sonia napisała, że rozchorował się i znalazł w więziennym szpitalu. Zbrodnia i kara – Epilog – Rozdział II Chorował długo. Jednak jego choroba nie wynikała ze złego stanu jego ciała. Spowodował ją bardziej stan duszy. Nie przeszkadzała mu katorżnicza praca, jedzenie i ubranie. Był z nich nawet zadowolony. Zmęczeni pozwalało mu spokojnie spać, a jedzenie? Na wolności czasami jadł gorzej. Dręczyła go jego głupota i to, że nie był w stanie wytrzymać w swoim postanowieniu. Bezsensownie przyznał się do winy, a teraz musi za to pokutować. Jakie winy, myślał. Jeżeli on został skazany na katorgę, to razem z nim powinno się tu znaleźć wielu tych, którzy popełnili o wiele gorsze grzechy. Tak więc nie była to choroba ciała, ale bardziej choroba duszy. Leżąc w szpitalu w gorączce majaczył. Śniło mu się, że świat ogarnęła zaraza. Ludzie wyrzynali się nawzajem, a przetrwać miało tylko kilku wybranych. Ta wizja prześladowała go również później gdy już wyzdrowiał. Nie mógł o niej zapomnieć. Jego współskazańcy traktowali go z niechęcią, a nawet wrogo. Raz nawet jeden z nich zaatakował go. Czekał spokojnie na to co się stanie. Całemu zajściu zapobiegł jednak strażnik. Nie potrafił tylko odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego Sonia jest przy nim. Dlaczego tak trwa? Dziwnym było również to, że wszyscy współwięźniowie traktowali ją z wielkim szacunkiem, a wręcz z uwielbieniem, choć widzieli ją bardzo rzadko. On sam traktował ją podle, wiele razy reagując wstrętem na jej widok. Ona zawsze podchodziła do niego z obawą. Nigdy nie wiedziała czego się może spodziewać. Zmiana nastąpiła gdy był już zdrowy. Przez okno szpitalne zobaczył ją stojącą przy bramie. Później nie zjawiła się przez kilka dni. Zorientował się, że wyczekuje na nią z utęsknieniem. gdy wyszedł ze szpitala, dowiedział się, że była chora, ale niegroźnie. Spotkali się nad rzeką, gdzie pracował. Podeszła do niego jak zwykle nieśmiało. Tym razem nie odtrącił jej ręki. Przyjął ją wdzięcznie. Czuł bezgraniczną miłość i okazał jej ją. W ich oczach widać było łzy. Bez słów zrozumieli, że teraz mogą być razem, na zawsze. Siedem lat, przez które będą jeszcze rozłączeni zdawało się być siedmioma dniami. Raskolnikow był odrodzony. Zaczynał nowe życie. KONIEC Zbrodnia i kara CZĘŚĆ PIERWSZA I W upalny lipcowy wieczór przystojny, choć biednie ubrany, młodzieniec wyszedł ze swej izby, podnajmowanej na ulicy S-ej. Z niezdecydowanym wyrazem twarzy skierował się w stronę mostu. Głowę zaprzątały mu liczne problemy: myślał o biedzie, która od jakiegoś czasu go nękała, głodzie, który czuł od dwóch dni, ciągłym unikaniu gospodyni czekającej na zaległy czynsz, choć wynajmował pokój „wielkości szafy”. Zdawał sobie sprawę, że wskutek niesprawiedliwego losu, który od miesiąca rzucał mu kłody pod nogi, był rozdrażniony, napięty, unikał ludzi. Idąc dusznymi ulicami Petersburga oddawał się rozmyślaniom, czy jest w stanie „to” zrobić. W pewnej chwili z odrętwienia wyrwał zamyślonego bohatera pijak. Wskazując na nakrycie głowy młodzieńca, wyzwał go od „niemieckich kapeluszników”. Incydent ten umocnił w nim przekonanie, że włożenie tak charakterystycznego nakrycia głowy - „Był to kapelusz wysoki, okrągły, zimmermanowski, ale znoszony do szczętu, wyrudziały, w dziurach i plamach, bez ronda, szkaradnie zgnieciony z jednego boku” - zwracało uwagę innych. Wystraszony, przypomniał sobie, że odtąd musi dbać o najmniejsze szczegóły: „(…) Bo te drobiazgi gubią zawsze i wszędzie…”. Szybko doszedł do celu swej drogi. Przebył zapamiętaną ilość kroków, znając doskonale trasę dzielącą jego mieszkanie od „tego” miejsca. Z ogromnym zdenerwowaniem podszedł do olbrzymiej kamienicy, zajmowanej przez: „rękodzielników, krawców, ślusarzy, kucharki, Niemców, prostytutki, drobnych urzędników” i innych. Choć stróżowało tam kilku mężczyzn, tym razem młodzieniec nie spotkał żadnego z nich. Pozostał niezauważony, dzięki czemu szybko przemknął na schody. Znał dobrze wygląd korytarza, ciemne i ciasne otoczenie odpowiadało jego planom. Wszedł na czwarte piętro. Drogę zagrodzili mu żołnierze-tragarze, wynoszący meble z jednego z mieszkań. Bohater ucieszył się, że wraz z tą wyprowadzką, na piętrze zostało tylko jedno zajęte mieszkanie, to, w którym już niedługo zrealizuje swój plan. Choć był zdenerwowany, nie wycofał się. Zdecydowanym ruchem dłoni nacisnął dzwonek przy drzwiach jednego z lokali. Po chwili ktoś przekręcił zamek i przez uchylone drzwi nieufnie popatrzył na przybysza. Gospodyni, uspokojona obecnością wielu ludzi na klatce, wpuściła go do siebie. Bohater wszedł do ciemnej, przepierzonej sieni. Stara lokatorka, choć męczona uporczywym kaszlem, nie spuszczała z niego swych „ostrych, złych oczek”. Była drobna, miała siwe włosy tłusto nasmarowane olejem. W tym momencie poznajemy nazwisko głównego bohatera - młodzieniec przedstawił się jako student Raskolnikow i grzecznie przypomniał, że był u kobiety przed miesiącem. Mimo tego wyjaśnienia, pytający wzrok gospodyni nadal spoczywał na jego twarzy, co powodowało zmieszanie i zakłopotanie gościa. Starucha w końcu wpuściła go do niedużego, skąpanego w blasku zachodzącego słońca pokoju. Raskolnikow zastanowił się, czy „wtedy” też będzie świeciło słońce. Obrzucał pokój uważnym spojrzeniem, chcąc zapamiętać jak najwięcej szczegółów. Zauważył, że wszystko w obrębie tych czterech ścian było bardzo czyste i lśniące, co z pewnością stanowiło zasługę pracowitej Lizawiety, siostry lichwiarki. Po dyskretnych oględzinach otoczenia, będąc cały czas w zasięgu pytającego spojrzenia gospodyni, do której zwracał się per Alono Iwanowno, ujawnił w końcu cel swej wizyty – przyniósł zastaw. Z kieszeni wyjął stary, płaski, srebrny zegarek z globusem wyrytym na kopercie i ze stalowym łańcuszkiem. Węsząc kolejny interes, lichwiarka przyjęła minę twardej negocjatorki i przypomniała Raskolnikowowi o upływie terminu wykupu poprzedniego zastawu, przyniesionego ponad miesiąc temu. Student poprosił o cierpliwość i obiecał wkrótce odkupić siostrzany pierścionek. Podczas rozmowy cały czas się targowali. Aby podbić cenę przyniesionego przedmiotu, Rodia powiedział, że to pamiątka po zmarłym ojcu. Nie zrobiło to wrażenia na Iwanownej, która w końcu zgodził się wziąć za zegarek rubla i piętnaście kopiejek. Gdy zgodzili się w kwestii ceny, stara sięgnęła do kieszeni po klucze i wyszła do drugiego pokoju. Raskolnikow, zostawiony samotnie, nasłuchiwał dochodzących odgłosów, chcąc ustalić, gdzie kobieta trzymała pieniądze, którym kluczem otwierała komodę, a którym szkatułkę. Przed wyjściem uprzedził lichwiarkę, że wkrótce przyniesie srebrną papierośnicę. Ta, niewzruszona, nie wydawała się być zachwycona tą wiadomością i ucięła dalszą wymianę zdań. Po wyjściu na ulicę rozzłoszczony Raskolnikow krzyknął, że to, co zamierza zrobić, jest obmierzłe i zastanawiał się, jak „coś” tak okropnego mogło mu przyjść do głowy. Szedł jak pijany, potrącał przechodniów. W końcu, nękany palącym pragnieniem, wszedł do szynkowni, w której poprosił o piwo. Po chwili już siedział w rogu lokalu, delektując się orzeźwiającym smakiem złotego trunku, które spowodowało, że poczuł ulgę. Odprężony, rozglądał się po ciemnym, przygnębiającym pomieszczeniu i obserwował pozostałych gości. Jego uwagę przykuł człowiek siedzący na uboczu, przypominający emerytowanego urzędnika, co jakiś czas pociągający łyk z butelki. Mężczyzna zaciekawił Raskolnikowa swym wyglądem: na oko przekroczył już pięćdziesiątkę, jego twarz była żywym dowodem na uboczne skutki alkoholu - miał przekrwione oczy oraz nabrzmiałe powieki. II Ów gość, choć miał wysłużony strój, wyróżniał się spośród innych klientów szynku, biła od niego znajomość manier i dobre wykształcenie. Mężczyźni zaczęli gawędzić. Nieznajomy przedstawił się jako radca tytularny Marmieładow. Górnolotnym językiem opowiadał o swoim małżeństwie, które ustawicznie rujnował, o żonie, której nie potrafił obronić przed pobiciem, bo w tym czasie leżał pijany, o tym, jak jego córka musiała zostać prostytutką, by zarobić na utrzymanie rodziny, jak tracił każdą posadę, jak przepijał wszystko, nawet pończochy ukochanej. Opowiadał dużo o żonie, kobiecie wykształconej, pochodzącej z dobrej rodziny, która, choć się przeziębiła i kaszle krwią, to od rana do wieczora pracuje i zajmuje się ich dziećmi (prócz wspólnego potomka mają dzieci z poprzednich małżeństw: ona dwójkę z oficerem piechoty, on zaś córkę Sonię). Wyznał Rodionowi, że pije nie żeby zapomnieć, lecz by pamiętać, by bardziej cierpieć - alkohol nie dawał mu błogiego zapomnienia. Przybliżył słuchaczowi okoliczności, w których Sonia została prostytutką: rodzina od dłuższego czasu nie miała pieniędzy na jedzenie. Nie mogąc liczyć na wiecznie pijanego Marmieładowa, Katarzyna Iwanowna podsunęła „prosty” sposób swej zarobku pasierbicy. Gdy Sonia pierwszy raz wróciła z ulicy, macocha całą noc klęczała przy jej łóżku i całowała w stopy. Dziewczyna, zmuszona przez życie do uprawiania najstarszego zawodu świata, musiała wyrobić sobie tzw. żółty bilet i nie mogła już mieszkać z rodziną (gospodyni i lokatorzy się nie zgadzali). Od dłuższego czasu to ona utrzymywała rodzeństwo i rodziców. Marmieładow pochwalił się, że przed pięcioma tygodniami wziął się w garść i dostał pracę: „Gdy zaś przed sześciu dniami przyniosłem, nic nie czknąwszy, pierwszą swoją pensję (…) nazwała mnie [żona] dziubdziusiem”. Cała rodzina snuła wtedy plany na przyszłość, które jednak nie miały się spełnić - pięć dni temu podstępem wykradł resztę przyniesionej wypłaty i zaczął znowu pić. Dziś nawet posunął się do wzięcia pieniędzy od Soni. Na tę opowieść wszyscy w szynkowni, od dłuższej chwili słuchający dziwnego towarzysza, wybuchli śmiechem. Marmieładow w odwecie wygłosił mowę o dniu Sądu Ostatecznego, gdy wszystkie winy zostaną odpuszczone. Obrzucany wyzwiskami, poprosił Raskolnikowa, by zaprowadził go do 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 Szybki test:Sposobem na utrzymanie wymyślonym przez Katarzynę Iwanowną miał być śpiew jej dzieci i gra na:a) gitarzeb) harmoniic) skrzypcachd) katarynceRozwiązanie„Niespodzianeczką”, którą Porfiry przygotował za przepierzeniem dla Rodiona:a) był malarz pokojowy Mikołajb) był stróżc) był przyjaciel Razumichind) była siekiera którą zamordowano lichwiarkęRozwiązanieWezwanie Rodiona na komisariat po dokonaniu zbrodni dotyczyło:a) mandatub) odebrania przedmiotów zastawionych u lichwiarkic) długów w szynkownid) niezapłaconego wekslaRozwiązanieWięcej pytań Zobacz inne artykuły: Partner serwisu: kontakt | polityka cookies
zbrodnia i kara ostatni dzwonek